piątek, 23 sierpnia 2013

rozdział 7

Violetta
Poszłam się przebrać, a Leon przygotowywał salon na imprezkę !

Założyłam śliczną krótką sukienkę w kolorze czerwonym, którą kiedyś kupiłam z dziewczynami, oczywiście wszyscy się upiją tylko nie ja. Chamstwo, oni będą pić sobie wódkę a ja soczek. Może jeszcze ja będe siedzieć przy stoliku dla dzieci a oni przy normalnym. Dobra ! Koniec użalania się nad sobą. Ciekawe co Leon powie jak mnie zobaczy ? Dobra idę. Zeszłam na dół, jak tylko Leon na mnie spojrzał to mu szczęka opadła, a oczy prawie wyszły z głowy. HAHAHAHAHAHAH. Ten widok mnie powala. O ! Dzwonek do drzwi, pewnie dziewczyny. Poszłam otworzyć a ten dalej się na mnie gapi. Moim oczą ukazały się dziewczyny ! Ale mają sukienki... takie jak moja tylko inne kolory. Ludmiła miała czarną, Nati miała różową, Camila niebieską, Fran czarną, a Inez (dziewczyna Braco) fioletową. Mój narzeczony zwiał jak je zobaczył. Usiadłyśmy na sofie i czekaliśmy na chłopaków. Zdziwiło mnie to, że oni nie przyszli z dziewczynami, przecież każda mieszka z chłopakiem.

-Ale jak to jest możliwe, że przyszłyście bez chłopaków ?

-Jak się kompał napisałam liścik że już idę do cb i cichutko wyszłam, przyjdzie pewnie sam. - powiedziały naraz i razem wybuchnełyśmy śmiechem. Po chwili usłyszałam dzwonek, wstałyśmy wszystkie i poszłyśmy otworzyć. Otworzyłam drzwi z dziewczynami i zobaczyłyśmy chłopaków ( Maxiego, Andresa, Braco, Brodwaya (czy jak tam się to pisze), Napo i Tomasa )( Tomas jest z Ludmiłą ale tak naprawde to tylko przykrywka żeby Viola się nie spodziewała że chce ją rozdzielić z Leonem.Ale Vilu mądrzejsza, o tym wie) powiedzieli naraz

-O mój Boże !

-Czy my nie pomyliliśmy domów ? - spytał Maxi widząc nas w tych sukienkach.

-Nie - odpowiedziałyśmy chórem i zaprosiliśmy ich do środka.

-Leon ! Choć to ! Szybko ! - na mój rozkas pojawił się Leon i obioł mnie jedną ręką, zjechała trochę za nisko.

-Leoś, kocham cię ale rączki przy sobie ! - wydarłam się na niego a oni rawie popłakali się ze śmiechu i głupoty Leona.

-Słonko, jak zobaczyłem dziewcz... CIEBIE w tej sukience to zadzwoniłem do twojego taty, Angie i ciotki żeby nie przychodzili tylko wysłali do nas Victorie i Selene.

Dzwonek do drzwi. 2 możliości. Dziewczyny albo Lara. Błagam sala SELENA ! Proszę...

Otwieram, a tu.... Sama SELENA ! Dzięki Boziu ! Kocham cię !!!!!

-Selena !!!! - przytuliłam ją, ona ubrała się normalnie. To bardzo dobrze !!!.


10 minut później
Dzwonek. O KURWA ! Lara albo Victoria. Błagam pomyłka, błagam !

Otwieram a tam, Lara i Victoria, co one mają na sobie ?! Przezroczyste sukienki, że widać im majtki i staniki ?! Usłyszałam huk. Obruciłam się i zobaczyłam leżących chłopaków na podłodze, tylko Leon stoi. I GAPI SIĘ NA NIE ! Będzie miał kłopoty, oj będzie. Nici z całowania do końca tego miesiąca ! Oj nie wytrzyma bo jest 1 Sierpnia.

Zamknełam im drzwi przed nosem.

-Dziewczyny, jazda na górę. Tam w naszej sypialni, pierwsze drzwi po lewej, stoi duża szafa, w ostatniej szufladzie są piżamy, przebierać się a ja schowam alkochol ! Robimy piżamową impre!

Dziewczyny popędziły na górę, a ja zebrałam alkochol i wszuciłam na samo dno basenu, dziewczyny zdążyły się przebrać. Dałam im po kupku ze stolika i zaprowadziłam nad basen.

-Nabierzcie wody ! - rozkazałam i sama nabrałam wody.

-A teraz drogie panie, idziemy do naszych panów i oblejemy ich wodą z 2 powodów. 1 powód-trzeba ich obudzić, 2 powód-Gapili się na Victorie i Lare !

Dziewczyny popędziły na górę, a ja za nimi. Każda staneła nad swoim chłopakiem i wylała lodowatą wode na jego twarz, obudzili się z krzykiem.

-Za co to było ?! - spytali się jak by nie wiedzieli.

-Za gapienie się na Victorie i Lare ! - krzyknełyśmy chórem i usiadłyśmy ograżone na duuuuuużej sofie.

Chłopaki zaczeli przepraszać dziewczyny tylko nie mój Leon, czemu ?

Spojrzałam za siebie, nie ma go. Spłynełas mi jedna łza po policzku. Uciekłam do sypialni, dziewczyny od razu zobaczyły i skumały dlaczego uciekam, usłyszałam tylko krzyki:

-Gdzie do jasnej ciasnej jest LEON ?!!!???!! Jak go dorwe to mu coś zrobię !!! - Krzykneły Fran i Camila.

-Violu otwórz... - powiedziały Ludmi, Nati i Inez.

A ja tylko przytuliłam się do poduszki.

Nie zależy mu na mnie ? Jesteśmy razem już długo więc to uczucie mogło się wypalić. Mamy ze sobą dziecko, on mi się ośmiadczył. Właśnie mamy ze sobą dziecko, to dla niego nic nie znaczy ?

Moje przemyślenia przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Miałam głowę w poduszce więc nie wiedziałam kto to. Ale jak tylko ta postać usiadła na moim łóżku wiedziałam kto to. To Leon. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział.

- Violu popacz na mnie. - powiedział to tak słodko, nie ! Będe twarda. Nie podniose się za chiny ludowe ! Chociaż ? Nie Viola ogarnij się ! A może.. CHWILA ?! Co tak pachnie ? Ojej, to zapach róż. No dobra się podniosę, podniosłam się, a to co zobaczyłam to mnie z nug powaliło. Boże święty. To jest około 100 róż. Gdzie on je znalazł o tej poże ? Przecież jest 21. AAAA z EuroFlorist, dostarczamy kwiaty w 2h. Zaskakuje mnie, uśmiechnełam się lekko a on mnie przytulił.

-Kocham cię - powiedział i przytulił mnie mocniej. Spojżałam w jego oczy i powiedziałam:

-Ja ciebie też. - Powiedziałam słodko i popędziłam do łazienki. Przebrałam się szybko w piżamę i wróciłam do Leona. Usiadłam obok niego i usłyszałam dzwonek do drzwi i krzyk Fran, ja otworzę. Już mieliśmy się pocałować kiedy Fran krzykneła przerażonym głosem:

-Leon !!!!!!!!!!! - Leon wyszedł z pokoju i zajżał z góry kto to. Wrócił przerażony do pokoju i odkrzyknoł:

-Nie ma mnie !!!! -krzyknoł przerażony.

-Kto to ? - zapytałam przerażona.

-Moja mama ! - powiedział i schował się pod łóżkiem.

-O kurwa ! - powiedziałam i schowałam się w łazięce.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Przerąbane.

-Leon proszę otwórz. - usłyszałam rozpłazcliwy głos.

Poszłam otworzyć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam mamę Leona, która płakała. Zaprosiłam ją do sypialni.

-Leon wyłaź z pod tego łóżka. - powiedziałam spokojnie, a kobieta usiadła na łóżku.

Leon wyszedł i jak tylko zobaczył, że jego matka płacze usiadł obok niej i ją przytulił. Szybko się pogodzili.

-To ja zrobię kawe. - poszłam do kuchni.


Leon
Gdy Viola wyszła mama zaczeła mówić.

-Synku, tata jest bardzo chory. Potrzebuje operacji, ale tą operacje można zrobić tylko we Włoszech, chcę żebyś z nami poleciał do tych Włoch. Mamy tam rodzinę i zostalibyśmy na 2 lata. On już jest we Włoszech, musimy tylko dolecieć my. Proszę leć z nami. - mamie coraz bardziej leciały łzy.

- A co z Violettą ? Z dzieckiem ? Mam ich zostawić na 3 lata ? - zapytałem już smutny.

- No przecież wrócimy. - powiedziała.

- To kiedy samolot ? - zapytałem.

- Za 5 godzin. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, nawet Violetta. - powiedziała. Trochę dziwne no ale to mój ojciec.

- No dobrze, za 4 godziny widzimy się na lotnisku. - mama wyszła i co teraz ?

Zszedłam na dół i zobaczyłem, że nikogo nie ma, oprucz Violi która robiła kawe.

Podeszłem do niej od tyłu i pojołem w pasie. Pocałowałem w policzek i powiedziałem:

- Mama już wyszła, nie musisz robić 3 kawy. - Viola posprzątała 1 kawę i zrobiła sobie i mnie.

-Oglądamy jakiś film ? - spytałem, ona się do mnie odwróciła przodem i wtedy zobaczyłam, że płacze.

- Słyszałam wszystko. - powiedziała łamiącym się głosem i odsuneła się odemnie. - Jak możesz ? Wyjeżdzać do Włoch na 2 lata ? I To jeszcze dzsiaj. - powiedziała, i po chwili jeszcze bardziej zalała się łzami. - Nie. Wiesz co ? Leć, leć sobie i zostaw mnie.



Violetta

Pobiegłam na górę, zamknełam drzwi na klucz i wyciągnełam waliskę. Zaczełam się pakować, spakowałam wszystkie ubrania i kosmetyki. Leon wali do drzwi. Do torebki spakowałam pamiętnik i telefon. Otworzyłam drzwi i zeszłam po schodach do salonu już miałam wychodzić ale się zatrzymałam. odwróciłam się, leon stał 1 metr odemnie, podeszłam do niego, wziełam jego rękę, zdjełam swój pierścionek i dałam mu go, wziełam kluczyki stanełam w drzwiach złapałam się ze brzuch i spojżałam na niego zapłakanymi oczami. Łzy płyneły mu po policzku tak jak mi. Wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Leon kilka sekund później wyszedł za mną i zobaczył tylko jak odjeżdzam. Była 21, pojechałam do domu Taty, Angie, Seleny i Victori, ciocia już pojechała do domu, a dziewczyny miały być u nas 2 lata, a może już dłużej.

Zaparkowałam pod domem ojca i zapłakana podeszłam do drzwi, zapukałam, otworzyła mi Angie i Selena, zaprosiły mnie do środka i kazały odłożyć walizki przy schodach, zdjełam kurtkę i usiadłam na kanapie. Obok mnie pojawiła się Selena i ciocia Angie.

- German ! Victoria ! - zawołała Angie.

Tata pojawił się szybko, a Victoria zeszła obojętnie po schodach.

-Czego ? - zapytała Victoria - Oooo. Nasza szczęśliwa przyszła mamusia płacze ?? Co się stało ? Leon cię zostawił ? No nie gadaj ?! Przejżał na oczy ?! - zapytała kpiąco, a ja się bardziej rozpłakałam.

- Victoria do jasnej cholery na górę ! - Wygoniła ją Sel.

Tata usiadł obok mnie i zapytał

- Violu, co się stało ?

- Leon wyjeżdza do Włoch na 2 lata. - powiedziałam i głos mi się załamał.

- I zamieża cię zostawić z dzieckiem na 2 lata ?! Zabije gnoja ! - i wyszedł.

-Angie ! proszę choćmy za nim szybko ! Może mu coś zrobić ! - powiedziałam przerażona.

- Nie ! Angie zostaje z Victorią, ja pojade z tobą. - powiedziała Sel i wyszłyśmy z domu, wsiadłyśmy w moje auto i pojechałyśmy za moim ojcem.


Leon

*Po wyjściu Violi*
Poszedłem do mamy do domu. Wchodząc usłyszałem ojca i mamę, przecież miał być we Włoszech. Słuchałem:

-Dał się nabrać, nie myślałem, że jest taki głupi. - śmiał się niby mój ojciec.

-Chyba źle zrobiłyśmy. - powiedziała moja niby matka.

-Jesteście potworami ! - krzyknołem do nich a oni odwrócili się w moją strone.

-Panowie, zabrać mojego syna do pokoju ! - krzyknął ojciec i jakiś 2 ''goryli'' zabrało mnie do mojego starego pokoju i zamkneło mnie na klucz. Ale zapomnieli, o komórce ! Viola... Viola... JEST ! Dzwoń....


Violetta
Stoje już pod domem, mój ojciec dobija się do drzwi, a ja i Sel mu tłumaczymy, że widocznie nikogo niema. Zadzwonił mój telefon to... Leon !? Odebrałam.

- Halo ? Leon ? Po co dzwonisz ?

- Viola ! Ratuj mnie ! Jestem uwięziony u moich rodziców w moim starym pokoju ! Tata nie jest chory ! Chcieli mnie wywieść ! Proszę ! Ratuj !! Bła... - I urwał się telefon.

Boże ! Nie !!!

-Tato ! - Powiedziałam płacząc - Proszę pojećmy do domu rodziców Leona, przed chwilą dzwonił przerażony i ucieło go w połowie słowa ! Mówił, że jest więziony u rodziców w brew jego woli !

Tata się zgodził ale najpierw pojechaliśmy po policje, w końcu Rodzice Leona są już starzy, a Leon silny, nie uwięzili by go w pokoju sami.

Na komisariacie wyjaśniliśmy wszystko policji. Zaragowali śmiechem.

-Przepraszam, a ile ten więzień rodziców ma lat ? - zapytał komisarz. Wyglądał na 25 lat więc, się nie dziwie, że tak zareagował. To brzmi śmiesznie.

- 19 - odpowiedziałam. A ten głośniejszy śmiech.

Podrzedł do nas jakiś pan, ok 35 lat.

- Gilliese odejć ! - krzyknoł na policjanta, ten odrzedł a on usiadł. - Niech pani zrozumie, on jest u nas od 7 dni. Słyszałem pani rozmowę z panem Gilliesesem. Takie przypaki się zdażały. Jak ma ten chłopak na nazwisko ? - wzioł łyk kawy.

- Verdas - odpowiedziałam, a on wypluł kawe na Gilliesesa który obok nas szedł.

- VERDAS ?! Tak jak Michaello Verdas ?! - zapytał z niedowieżeniem.

-Nie. On nazywa się LEON VERDAS. - pokazał mi zdjęcie Leona. -Ale to Leon. - nie wiedziałam o co chodzi.

- To nie wie pani, że Roger i Valeria Verdas mają 2 synów ? - Zapytł, a ja zdobiłam wielkie oczy. Leon mi nic nie mowił. - Dobra nieważne, jedziemy ratować pana Leona.

Wyszliśmy chyba z 30 osobami. Ja, komisaż, tata i Sel. Ja wsiadłam z komisażem i 2 policjantami do jednego radiowozu, a Sel i tata do mojego. Po 10 minutach byliśmy w domu państwa Verdas. Zapukałam do drzwi, otworzył mi pan Verdas. Gdy tylko zobaczył 30 policjantów, zamknoł mi drzwi przed nosem, policja wyważyła drzwi i parowaliśmy do domu Verdasów. 20 policjantów trzymało i wyprowadzali z domu 2 goryli i państwo Verdas, a 10 ja, tata i Sel szukaliśmy Leona. 5 policjantów, ja i Sel szukaliśmy na parterze i w piwnicy, a kolejnych 5 policjantów, tata i komisaż na górze i strychu. Po jakiś 5 minutarz szukania, ja już zapłakana na maxa, usłyszeliśmy krzyk:

- Jest ! - popędziłam na parter, prawie zabiłam się na schodach. Stanełam z Sel przy schodach do piwnicy i zobaczyłam Leona, schodzącego po schodach z pomocą komisarza i mojego ojca. Chyba miał skręconą kostkę. Usiad na kanapie, zrobiło mi się słabo i upadłam. Straciłam przytomność, ocknełam się w szpitalu, stał nademną lekarz.

- OOO ! Pani Violetta się odckneła ! No nareszcie ! Leży tak pani 2 dni. Straciła pani przytomność i tak już śpi 2 dni. - powiedział

- Co mi się stało ? - zapytałam

-Za dużo wrażeń jak na 1 dzień i ląduje pani w szpitalu. Z dzieckiem wszystko w znakomitym pożądku. - uśmiechnął się - To dziewczynka - dodał cicho, a ja się uśmiechnełam. - Dobze, nie przeszkadzam Ci więcej, na korytarzu czeka na twoje przebudzenie duuuuuża grupka, a jeden z nich jest już w stanie tragicznym, czówa przy tobie dzień i noc. - wiedzałam o kogo chodzi - To ja ich zawołam.


Leon
Bardzo się boję o Viola i dziecko. O ! Wychodzi lekarz.

-Panie doktorze co z nią ? - zapytałem

-Siadajcie, mam dla ws dobre wieści. - usiedliśmy wszyscy ( Naxi, Brodmi, Tomas, Ludmiła, Marcesca, Branez ( Braco i Inez ), Andres, Napo, Selena, nawet Victoria bo kazała jej ciocia Vanne, ciocia: Vanne i Angie i tata Vilu) - Więc, Panna Violetta się obudziła, z dzieckiem wszystko w pożądku, za 4 miesiące urodzi, to dziewczynka. - Uśmiechnołem się. - Można do niej wchodzić, ale nie wszyscy naraz jest was... - zaczoł liczyć - 18, po 6 osób, i nie za długo, musi odpocząć, może wyjść jutro po południu. - i poszedł. Ustaliliśmy że najpierw wejdą najbliższe osoby czyli ja, pan Castillo, Selena, Victoria, ciocia: Vanne i Angie.

Weszliśmy do jej sali. Leżała, a raczej siedziała na łóżku przy oknie i patrzała na praki które siedzą na parapecie po 2 stronie. Wziołem ją za rękę i usiadłem na jednym z krzeseł, stało ich tam 6 ( do okoła łóżka ) Obok mnie usiadł pan Castillo, a obok niego Angie, po 2 stornie usiadły dziewczyny i ciocia Vanne. Viola odwróciła się w moją strone i uśmiechneła, wstałem usiadłem ukradkiem na jej łóżku a ona się do mnie przytuliła, pocałowałem ją w głowę.

- Martwiliśmy się o ciebie córeczko - zaczoł pan Castillo. Angie szepneła mu coś na ucho i razem wyszli, p. Vanne i dziewczyny chyba skumały o co chodziło Angie i same wyszły. Viola spojżała w moje oczy i pocałowała mnie delikatnie, oddałem pocałunek, Viola położyła sobie rękę na brzuchu, a ja położyłem dłoń na niej, po policzku spłyneła mi łza szczęścia.

---------------------------------------------------------------------------------

Nom, namęczyłam się nad tym pisałam to tydzień ! Net padł w poniedziałek, mama pojechała do ich firmy i powiedzieli że będą w piątek, krew mnie zalała, Telefon już 2 tydzień w naprawie. Normalnie same problemy. Ale proszé o wyrozumiałość. Jak neta nie było, to miałam dużo weny. To mi się akurat przyśniło. hahahahaha. Padłam normalnie jak się obudziłam. pozrdawiam i proszę o komki <3 papapapapapa <3 :***

PS: Taka długość rozdziałów będzie zawsze !!!

 

Evelcia <3

5 komentarzy:

  1. Rozdział normalnie, normalnie...
    Zajebisty!!!
    Krótko i na temat.
    No i mam nadzieję, że takie długie i dołanczam się do obserwatorów!
    Zapraszam do mnie:
    leonetta-tequiero.blogspot.com
    violetta-innahistoria.blogspot.com
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuuu... zajebisty kom od zajebistej blogerki ! Czym ja sobie na to zasłużyłam ???

      Evelcia ;-)

      Usuń
  2. świetne :d Polecisz mojego bloga o grafice
    http://zaczarowana-grafika.blogspot.com/
    Bardzo mi zależy aby był bardziej popularny i żeby ludzie zamawiali

    OdpowiedzUsuń
  3. Prooooooooooooooooooosze kolejne <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaje##### naprawde super rozdzial. Az sie wzruszylam przy czytaniu tego :3 Jestes swietna czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń

Nie Kopiujemy.

Nie kopiujemy mojego bloga !